Gdybym miała jednym słowem określić moje macierzyństwo, wybrałabym „bliskość”. Bliskość budowana jeszcze w ciąży, gdy czule głaskałam okrągły brzuch i pytałam Piotrusia, co tam słychać w środku. Bliskość zaraz po urodzeniu, gdy taki śmieszny, pomarszczony, wtulał się w moje ciało. Bliskość podczas karmienia, noszenia i usypiania – to są fundamenty naszej miłości.
Sama mam bardzo dużą potrzebę bliskości i przytulania. Niejeden facet mi to powiedział ;) Mimo, że mam już te dwadzieścia kilka lat, to cały czas przytulam się do moich rodziców. Po niedzielnym obiedzie wtulam się w tatę odpoczywającego na kanapie. Bo „przytulam” znaczy „kocham”. Mam z rodzicami bardzo silną więź i staram się budować taką samą relację z Piotrusiem.
Potrzeba bliskości
Mój synek od urodzenia jest dzieckiem bardzo potrzebującym bliskości. Uspokajał się tylko na rękach, uwielbiał być noszony w chuście i momentalnie w niej odpływał. Spędzał długie godziny przy piersi i nie za bardzo chciał spać w samotności. Choć ciężko było się z tego cieszyć, próbując po raz ósmy odłożyć go do łóżeczka albo karmiąc co 40 minut, to szanowałam jego potrzeby i zaspokajałam je najlepiej jak potrafiłam. Bo z takiej bliskości rodzi się miłość.
Bardzo dużo nosiłam go w chuście. Słyszałam niezliczone ilości komentarzy, żebym nie nosiła, bo się przyzwyczai, z rąk nie zejdzie, nie będzie chodził, nie urośnie i nie odczepi się od maminej spódnicy. Na szczęście miałam swój rozum i nosiłam jeszcze więcej. Z całego serca wierzę w to, że dotyk, bliski kontakt z matką jest tym, czego dziecko potrzebuje najbardziej na świecie. Dzięki temu Piotruś staje się teraz bardzo samodzielnym i odważnym dzieckiem. Bo ta początkowa zależność, szacunek do potrzeb dziecka, jest podstawą późniejszej niezależności. Naładowane bliskością i miłością dziecko ma odwagę ruszyć i zdobywać świat.
Przez długi czas synek spał z nami w łóżku. Bo tak było praktycznie, karmiąc w nocy, ale ja też zwyczajnie to lubiłam. Gdy z powrotem przeniósł się do swojego pokoju, często nie mogłam zasnąć, czekając aż się obudzi i przyniosę go z powrotem. Bo ja też potrzebuję jego bliskości. Fizyczna bliskość to często ratunek dla zabieganej, zestresowanej mamy. Czuły dotyk obniża poziom hormonu stresu i poprawia nastrój. A tego chyba najbardziej potrzeba nam na co dzień. Dotyk daje poczucie bezpieczeństwa, przynależności. To jedna z podstawowych form okazywania uczuć i przekazywania emocjonalnego ładunku, który uzbraja dziecko do wkroczenia w dorosłe życie.
Szacunek dla potrzeb dziecka
Podstawą tworzenia silnej więzi z dzieckiem jest szacunek i odpowiadanie na jego potrzeby. Jeśli mnie potrzebuje, to jestem. Jeśli płacze, to przytulam. Ciarki mi przechodzą na myśl o trenowaniu dziecka do samodzielnego zasypiania metodą wypłakiwania. Nigdy w życiu nie wytrzymałabym 3 minut za drzwiami, słuchając, jak zanosi się płaczem i buduje w sobie przekonanie, że jest samo, że nikt mu nie pomoże. Mój syn potrzebuje poprzytulać się przed snem, więc przytulam. Chcę, żeby zasypiał z poczuciem, że jest bezpieczny, że mama jest obok.
Na początku podstawą bliskości z dzieckiem jest dotyk, zwykła obecność, głaskanie, masaż. Potem, gdy maluch rośnie, staje się coraz bardziej samodzielny, bliskość buduje się poprzez spędzanie razem czasu, wspólne zabawy i poświęcanie mu uwagi. I tutaj też nie może zabraknąć czułości i dotyku. W okresie 1-2 lat, gdy dziecko poznaje swoją niezależność, cały czas potrzebuje czuć ciepło maminych ramion. Dlatego przytulam, dużo. Bardzo dużo. Mam ochotę go schrupać. Całuję, łaskoczę, masuję i tulę przed snem. Mimo że nie jest lekko, bo Piotruś rzuca się po łóżku jak pijana ośmiornica ;)
NIVEA Baby Emolienty – dotyk delikatności
Marka NIVEA kojarzy mi się z dzieciństwem. Od zawsze mama smarowała nas kremem w niebieskim metalowym opakowaniu, a mój tata do tej pory nie uznaje żadnych innych specyfików. Krem NIVEA był dobry na wszystko – suche łokcie, podrażnioną skórę, na mróz i przesuszoną buzię. Jego zapach zawsze przywołuje miłe wspomnienia.
Od niedawna testujemy linię emolientów NIVEA Baby – emulsję do kąpieli, mleczko do ciała, żel do ciała i włosów oraz krem nawilżający. Emolienty mają przede wszystkim działanie nawilżające i chronią delikatną skórę dziecka. Natłuszczają, zatrzymując przy tym w komórkach mnóstwo ważnych składników, a w szczególności wodę.
Kosmetyki Nivea Baby Emolienty są hipoalergiczne i chronią delikatną skórę maluszków przed alergenami i zanieczyszczeniami z zewnątrz. Nie zawierają parabenów, alkoholu i barwników oraz posiadają pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka. Są bardzo lekkie, łatwo się rozprowadzają i szybko się wchłaniają.
Testując kosmetyki zwróciłam uwagę na ich lekką konsystencję i przyjemny zapach. Żel dobrze się pieni i jego opakowanie ma solidną pompkę! Wreszcie! Emulsja do kąpieli, jak chyba każdy emolient, nie pieni się i zabarwia wodę na mleczny kolor. Po kąpieli skóra dziecka jest nawilżona, pachnąca i miękka w dotyku. Moim faworytem jest krem S.O.S., który bardzo dobrze nawilża, szybko radzi sobie z zaczerwieniami i podrażnieniami skóry. Idealnie sprawdza się przed wyjściem i po powrocie z zimowych spacerów. Mleczko ma dosyć rzadką konsystencję, łatwo się rozprowadza i nadaje się do delikatnego masażu przy okazji wieczornej pielęgnacji.
NIVEA Baby Emolienty to prawdziwy dotyk delikatności. Po zastosowaniu kosmetyków moje dziecko jest mięciutkie i pachnące, idealne do wieczornego przytulania :)
Testuj ze mną emolienty NIVEA Baby
Każda mama, dołączając do klubu mam NIVEA może otrzymać do testowania produkty NIVEA Baby Emolienty. Wystarczy, że wejdziecie na stronę baby.nivea.pl, wypełnicie ankietę i wybierzecie jeden produkt. Akcja trwa do końca lutego, zachęcam do brania udziału!