1 marca mój synek skończył miesiąc. Tak, to już miesiąc! Zadziwiające, bo wydaje mi się jakbym dosłownie kilka dni temu rodziła. A to już ponad cztery tygodnie. Za dwa tygodnie skończą się wymówki, trzeba będzie brać się za siebie, powrót do formy i pełni sił witalnych. Zumbo, wracam! ;)
Fajne są te nasze dni razem, macierzyństwo to coś pięknego. Mimo jakiegoś tam przygotowania teoretycznego, codzienność ciągle czymś mnie zaskakuje. Przez miesiąc nabrałam nowych umiejętności i odkryłam kilka nowych rzeczy.
Czego konkretnie nauczyły mnie te pierwsze cztery tygodnie z dzieckiem?
- Mój „szybki prysznic” wreszcie jest „szybki”. Nie ma czasu na długie delektowanie się gorącą wodą. Szczególnie, że szum wody może zagłuszyć ewentualny płacz dziecka, a tego nie chcemy.
- Stopy są kończynami chwytnymi. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile można zrobić nogami, z dzieckiem na rękach.
- Wcale nie potrzebuję 8 godzin snu. Ani nawet 5. Czasem w sumie ze 3 wystarczą.
- Jedzenie udek z kurczaka jedną ręką nie jest takie trudne. Ale przy ryżu trzeba już uważać, żeby nie wylądował na dziecku na drodze między talerzem i ustami ;) Piotruś bierze sobie do serca wspólne rodzinne posiłki i zawsze domaga się jedzenia, gdy mój obiad jest już na stole.
- Śpiewam lepiej niż mi się wydawało. Przynajmniej po kilkudziesięciu wykonaniach „Kolorowy wiatr” z Pocahontas brzmi to już całkiem nieźle ;)
- Godzina na obowiązki domowe to naprawdę dużo czasu. Jak tylko uda się uśpić synka w ciągu dnia, słyszę tykający nade mną zegar, który odlicza czas do jego wybudzenia. Włączyć pranie, wyjąć ze zmywarki, naszykować obiad, ogarnąć po drodze trochę bałaganu – im więcej uda się zrobić, tym lepiej.
- Mój mąż ma naprawdę twardy sen. Że strasznie chrapie i go to nie budzi to wiedziałam. Ale że nie rusza go ryk głodnego dziecka w pokoju obok, to już niespodzianka.
- Wygodny dresik to hit sezonu. Każdego sezonu ;)
- Porządek w domu nie jest taki ważny. Po co, skoro zaraz znowu będzie bajzel.
- Im fajniejsze ubranko założę dziecku, tym szybciej je obsra. I to tak, że bokiem albo po plecach poleci.
- Mam naprawdę mało bluzek, w których można szybko wystawić bar mleczny. Widzę tylko jedno wyjście – zakupy!
- Praca nie jest najważniejsza. Mimo tych marnych groszy z ZUSowego zasiłku, warto poświęcić w pełni pierwsze tygodnie dziecku. Tego czasu nikt nam nie zwróci.
- Można kogoś kochać aż tak bardzo! Nieważne, jak bardzo doprowadza mnie do szału jego ryk przy usypianiu. Nieważne, że czasem chce jeść co chwilę i nie daję rady zrobić czegokolwiek w domu. Złość, niewyspanie i zmęczenie mija gdy rano po przebudzeniu patrzy na mnie tymi dużymi oczami i strzela jeden z tych swoich słodkich uśmiechów :)
Oczywiście jest to zestawienie z przymrużeniem oka. Nie chodzę codziennie w dresie, nie mieszkamy w chlewie ;) Macierzyństwo zaskakuje mnie głównie pozytywnie, nie szczędząc czasem trudniejszych momentów. Jednak wieczorny płacz, nocne karmienie i usypianie, czy mała elastyczność w ciągu dnia nie ujmują uroku naszemu wspólnemu życiu :) Dzieci tak szybko rosną. Trzeba chłonąć każdą chwilę, bo każda zdarza się tylko raz!